Sully Erna w Łodzi

  • 01 October, 2017
  • null

Sully Erna oprócz swojego rockowo-metalowego zacięcia, jest przede wszystkim muzykiem szalenie wszechstronnym, co dało się zobaczyć na jednym z solowych koncertów.

Jednym z miast które gościło muzyka była Łódź. Początkowo w roli suportu miał wystąpić zespół Ukeje, ale niestety z przyczyn zdrowotnych musieli odwołać swój występ. W związku z tym koncert rozpoczął się koło godziny 20:30. Pierwszy numer i od razu zaskoczenie bo był to „Sympathy For The Devil” Rolling Stonesów. Publiczność zgromadzona była na miejscach siedzących, ale długo nie wytrzymała w tej pozycji – na rześkie „Come on, stand the fuck up” większość wstała z krzesełek i ruszyła prosto pod cenę. 


Kolejna piosenka to nowość „Can You Feel It Comming” z nowego albumu My Hometown Life. Kolejne kompozycje to utwory stricte z dwóch solwych albumów, co moim zdaniem dobrze świadczy o muzyku, który potrafi bardzo dobrze oddzielić dwa światy jakim jest Godsmack i jego solowe projekty. Radość i energia tryskały ze sceny, interakcja z publicznością była na wybitnie wysokim poziomie, na pewno dzięki braku barierek przy samej scenie. Wszechstronność Sullego wychodziła na każdym kroku – grał na gitarze, pianinie, bębenkach i bardzo dobrze przy tym się bawił. 

Szczególnym momentem koncertu by utwór „My Light”, który poświecony jest córce Sullego Skular. Wyjątkowość tego utworu potęgowały materiały puszczane na ekranie na horyzoncie sceny, które pokazywały dorastającą Skylar oraz niesamowitą więź ojca z córką – niezwykle intymna rzecz.


Podczas „Turn It Up” Sully zaprosił na scenę małą dziewczynkę która okazała się niezłą „agentką”. Odegrała z zespołem cały utwór, skacząc i pozdrawiając zgromadzoną publiczność. Były też momenty powagi, nostalgii a wszystko za sprawą utworu „Falling To Black”, który poświęcony był wielkim muzykom, którzy odeszli za wcześnie ze sceny. Podczas utworu przewijały się zdjęcia pokazujące min. Michaela Jacksona, Amy Winehouse, Laneya Stanleya, Kurta Cobaina, Cliffa Burtona, Franka Zappę i wielu, wielu innych. Melancholijny nastrój został podtrzymany podczas utworu „Crawling”, który to był hołdem dla Chestera Benningtona z Linkin Park. Utwór zagrany tylko na pianinie, ze zmienioną linią melodyczną wywołał u mnie ciarki na całym ciele.

Nie zabrakło dalszej części coverów w postaci odśpiewanego przez całą publiczność „Nothing Else Matters” i tu szacunek dla zespołu, że nie odegrali utworu 1 do 1 tylko „po swojemu”. Na koniec jeszcze „Dream On” Aerosmith, który płynnie przeszedł w „Hey Jude”. 


Piękny wieczór, piękne emocje, piękna muzyka. Sully pokazał, że poza Gdsmackiem jest jeszcze inne życie – bardziej spokojne, melancholijne, emocjonalne. Zespół zapamięta na długo wizytę w Łodzi a to nie tylko, że publiczność świetnie wdawała się w interakcje z zespołem, ale również dlatego, że dostali polki produkt eksportowy w postaci dwóch flaczek Żubrówki z kieliszkami – tak, tak, jedna z flaszek została otworzona i prawie wypita przez perkusistę Davida Stefanelliego, swój chłop!


Sully Erna w Łodzi" data-numposts="5">

Nadchodzące wydarzenia